Skąd, do licha, wziął się w tytule znak zapytania?
Jestem sierotą po Unii Demokratycznej, Unii Wolności,
po rządzie Buzka i Balcerowicza. Od wczesnej młodości
przeżuwam Gazetę Wyborczą, w 2005 i przede
wszystkim w 2007 głosowałem na Platformę.
Ostatni raz zaufałem Platformie podczas wyborów
w 2010 roku. Mam czerep zryty mainstreamową
publicystyką, która Kukizowi wyznacza miejsce
gdzieś między Tymińskim, Lepperem i Palikotem.
Tymiński był meteorem, który przemknął na jesiennym
niebie niemal 25 lat temu budząc grozę zamiast
pogłębionej, naukowej refleksji. Lepper był z kolei,
w moich oczach przynajmniej, wybitnym wirtuozem
społecznych emocji, który wymykał się socjologicznym
schematom dzięki fenomenalnej retoryce dorównującej
kunsztowi z jakim słowem posługuje się ojciec Tadeusz.
Palikot przepadł jak kamień w wodę ciągnąc za sobą
nudny słowotok kiepskiego wykładowcy z podrzędnej
uczelni daleko od szosy.
Poświęcę Palikotowi akapit z sympatii dla jego
zwolenników, którzy tu od czasu do czas zaglądają.
Palikot przegrał, gdy zaczął mówić o legalizacji trawki,
prawach homoseksualistów i złym episkopacie. Tak
często jest mi duszno w naszym kochanym kraju, że
postępowy program przygotowany we współpracy z
lewicowymi intelektualistami od początku wydawał mi
się demonstracją polityczną podobną do publicznego
samospalenia. Cenię tę ideowość, choć więcej dobrego
dla sprawy, jakkolwiek ją nazwać, robi Robert Biedroń,
który oswaja bliskie mi heteroseksualne lęki pruderyjnych
dewotów niż ofiarujący się politycznemu ogniowi w ofierze
na samodzielnie wzniesionym stosie Janusz Palikot, były
producent bełtów spod Lublina, który sprzedał biznes,
stał się rentierem i zaczął bawić się w politykę wierząc,
że można kupić miejsce w podręcznikach historii.
Dziś myślę, że nic nie jest w stanie skłonić mnie do
ponownego głosowania na Platformę. Uważam, że tę
partię należy pozbawić władzy absolutnej, którą dzierży.
Jest to w interesie kraju, w interesie demokracji, w
interesie społecznym i nawet w interesie Platformy
Obywatelskiej. Deal with it.
Żuję Gazetę Wyborczą od lat więc przyzwyczaiłem się,
że czasem staje mi w gardle. Zawsze poważnie brałem
pod uwagę diagnozy i zalecenia Adama Michnika.
Nigdy bardziej w nie nie wątpiłem niż dziś.
W hipotetycznym dyskursie z Michnikiem
przedstawiłbym argumenty z naszego samorządowego
podwórka. Gazeta, która dziennikarstwem śledczym
zajmuje się niemal wyłącznie wtedy, gdy jest to na korzyść
marszałka i przeciw Rydzykowi nie oddaje nawet połowy
piękna pejzażu toruńskiej polityki. Taka gazeta
zawiera w najlepszym razie pięć deko mięsa na kilogram,
a i na te pięć deko składa się głównie MOM, czyli mięso
oddzielane mechanicznie, mięso mechanicznie odkostnione,
mechanicznie odmięśnione kości, itp.
W radzie miasta funkcjonuje "systemowa koalicja" Platformy,
PiS, lokalnego PSL pod nazwą Czas Gospodarzy i
jednosobowego klubu Mariana Frąckiewicza (SLD)
wymierzona przeciwko środowisku obywatelskiemu,
które wyrosło na kontestacji rządzącej miastem politycznej
kliki prezydenta (wypadałoby znaleźć jakiś eufemizm dla
słowa "klika", ale jest późno i nic mi do głowy nie przychodzi).
Samorząd toruński tworzą asystenci posłów, pracownicy
urzędu marszałkowskiego i samorządowych spółek -
podwładni lokalnych bonzów. W Toruniu żyją pod ochroną
medialną i pod ochroną lokalnej tarczy korupcyjnej jak
pączki w maśle: na bogato, na wesoło i bezkarnie.
Środki publiczne wspierają polityczne koterie i prywatne
koryta poza kontrolą społeczną, demokracja jest fasadą
a propaganda sukcesu pod szyldem "unijnych inwestycji",
które z inwestycjami nie mają zbyt wiele wspólnego,
czerpie garściami z epoki Gierka. Nie przemawia przeze
mnie frustracja i populizm - tak wygląda toruńska
samorządowa rzeczywistość z dwoma wodzami na czele,
których ustawa przewrotnie i dla draki chyba uhonorowała
tytułami marszałka i prezydenta.
Platforma Obywatelska rządziła dwie kadencje i mogła
zmienić tę samorządową patologię, którą zastała.
Chciałbym traktować wybory samorządowe w 2010 roku,
gdy PO szukała koalicjantów, jako tę jedyną nieudaną próbę
wyrwania się z partyjnego schematu myślenia, ale nie mogę.
W tamtych wyborach intencje PO rozminęły się z polityczną
prozą organizacji, która jako priorytet traktuje rozdanie
stołków swoim ludziom - takim, których można kontrolować
i którymi można sterować. Nikt inny do lokalnej PO nie
wejdzie, a już na pewno nie wejdzie ktoś, kto chciałby
o rozwoju miasta merytorycznie porozmawiać wychodząc
z założenia, że nie musi zgadzać się we wszystkim z panem
Piotrem Całbeckim i panem Tomaszem Lenzem. Drzwi do
awansu na stanowiska prezesów i dyrektorów są zamknięte.
Nie tylko w teatrze Horzycy, ale w każdej samorządowej
instytucji. Wystarczy spojrzeć, jak dyrektorzy migrują między
stanowiskami dyrektorskimi od połowy lat 90-tych.
W polityce krajowej Platforma kojarzy mi się przede
wszystkim z wydatkami publicznymi rozdzielnymi według
klucza politycznego a finansowanymi przez całe
społeczeństwo z coraz wyższych podatków (zamrożenie
kwoty wolnej, wzrost bazy i stawek podatków pośrednich,
przelanie kasy do z OFE do ZUS). Dotacje, na które
wszyscy się składamy trafiają do nielicznych i zamożnych:
rolników, biznesmenów i polityków. Nawet środki
teoretycznie przeznaczone dla bezrobotnych nie trafiają do
bezrobotnych tylko do organizacji stworzonych na
potrzeby wyciągania unijnej kasy przez polityków,
urzędników i biznes.
Pomysłu na rządzenie blisko 40 milionowym krajem PO
nie miała i nie ma do dziś. Nie wierzę w politykę, która
polega na przekupywaniu grup społecznych (rolnicy,
górnicy, emeryci a ostatnio budżetówka). Poza tym
widzę, że Platforma nie tylko przejęła elektorat SLD,
ale przejęła również wszystkie nawyki schodzącej ze
sceny politycznej nomenklaturowej partii. Pożegnanie
PO z polityką może być więc równie długie i nużące co
obecność Leszka Millera na czele lewicy. Niewykluczone,
że PO się jeszcze zmieni, choć dziś wydaje mi się, że
aby sprawiedliwości stało się zadość i aby ta zmiana
była trwała, do oczyszczenia powinno dojść w opozycji
lub na marginesie przyszłego rządu.
Przy okazji pozwolę sobie na bardzo osobistą
refleksję. Dawniej ceniłem Janusza Lewandowskiego
za spokój wypowiedzi, opanowanie i racjonalizm. Dziś nie
mogę go słuchać i patrzeć na to, jak z liberała z KLD
zamienił się europosła-pasibrzucha próbującego podtrzymać
wrażenie, że w instytucjach europejskich chodzi o coś
innego niż przejadanie publicznej kasy i promocję
wypasionych urzędniczych gaży.
Z kolei Donald Tusk, do którego w młodości miałem
dużo sympatii, zwiał do Brukseli akurat wtedy, gdy
memy z cyklu "wina Tuska" przestały być śmieszne. Jego
politycznym dziedzictwem jest obecny kryzys racjonalnej
polityki bowiem 3/4 problemów z którymi boryka się dziś
Platforma i środowiska reformatorskie to efekt jego rządów
w kraju i w partii. Z polityka, któremu ufałem, stał się
politykiem, którego porównuję do Jarosława
Kaczyńskiego szukając podobieństw i różnic.
Dlaczego nie Kukiz? A co innego zostaje? Cieszę się
z inicjatywy lewicowej (partia Razem) i liberalnej (Nowoczesna.pl).
Nie sądzę jednak, aby mogły zagrozić, odpowiednio, SLD
i Platformie, choć bardzo bym sobie tego życzył. Nie
wierzę by propozycje Petru i Balcerowicza można dziś
przedstawić językiem, który wzbudzi inspiracje i społeczne
oczekiwania. Podobna słabość stoi za Partią Razem, która
do sukcesu potrzebuje poparcia central związkowych, a nie
publicystów i dziennikarzy. W kampanii retoryka jest
ważniejsza niż program a retoryka musi być wiarygodna,
aby przełożyła się na wynik wyborczy.
Mówiąc brutalnie, ciemny lud pracujący ciężko, w milczeniu,
za pensje z pierwszego kwartyla, który przez tyle lat dzielnie
znosił Platformę, PiS, PSL i SLD znów znalazł swojego
trybuna. Ludzie chcą za kimś iść, za kimś kto im da to, czego
sami nie mogą, nie umieją, nie chcą lub boją się wziąć. Głos
Kukiza do nich trafia dużo lepiej niż pomysły
wykształciuchów i autorytetów.
Będą za tym głosem szli dopóki się nie zmęczą. Potrzebują
przekonania, że na końcu drogi coś jest, że jej cel jest
blisko, coraz bliżej - choć wszyscy i tak widzą tylko plecy
stojącej przed nimi osoby, a ci w pierwszym rzędzie co
najwyżej plecy charyzmatycznego pasterza i jego głos
zapewniający, że jest już blisko, tym bliżej, im bardziej się
pogubił. Po drodze trzeba zapewnić ludowi rozrywki
pokazując jak politycy kradną, jak żyją na koszt podatnika,
jak kupują drogie kolacje kartami służbowymi i umieszczają
swoje rodziny, znajomych, kochanki i kochanków na
stanowiskach. Platforma Obywatelska świetnie potrafi
przekonać niezdecydowanych, że światem rządzi chuć,
obżarstwo i żądza pieniądza. Robi to lepiej niż SLD
u szczytu formy.
W polityce nie wolno zapominać, że oprócz podtrzymywania
w ludziach ich naturalnego przekonania, że świat jest zły,
trzeba im również zapewnić wiarę w to, że sami są z natury
dobrzy, nawet jeśli mają chwile słabości. W tym celu przydają
się wszelkiego rodzaju rytuały, narodowe, religijne i obyczajowe,
które pozwalają wyznać swoje przewinienia, żałować za nie i
bez przekonania obiecywać poprawę oraz ofiarowywać
gratyfikację w zamian za odpust. Po rytualnej ablucji można
dalej zanurzyć się w swoich własnych kompleksach i
słabościach, w domowej rutynie i zawodowej bierności,
można podołać trudom codzienności, wyzyskowi w pracy,
obojętności innych. Nie spodziewam się więc, że w wyniku
nadchodzących wyborów od razu żyć będziemy w kraju
mniej klaustrofobicznym niż obecnie.
Milcząca większość sama nie jest w stanie sobie wziąć.
Potrzebuje kogoś, kto to zrobi za nich, kto ich poprowadzi
i im da - a jednocześnie pozwoli uwierzyć, że to, co biorą,
po prostu im się należy.
Moim zdaniem problem polega dziś na tym, że tym ludziom
się należy, a ci, którzy powinni to rozumieć i czuć na sobie
odpowiedzialność, woleli zająć się własnym interesem i
brać dla siebie.
t.b.c.
Jeśli chodzi o PiS to przyznam szczerze, że cieszę się z zapowiedzi, że Jarosław miałby być premierem. Wolę Kaczyńskiego niż bezosobową, agresywną masę tworzoną przez partyjny aparat PiS, zwłaszcza działaczy młodszego pokolenia. Ten pomysł aby Kaczyński był premierem chyba nie przysparza PiS poparcia, ale trudno mi to ocenić. Może się mylę, ale jednak mniej boję się PiS-u z Kaczyński niż bez niego. Jeśli zaś chodzi o Kukiza to boję się go mniej niż PiS bo podobnie jak reszta świata nie wiem, co się za nim kryje (na pewno coś radykalnego, ale czy dobrego czy złego, dziś trudno ocenić).
Niestety pokolenie roczników 70 i 80 które w samorządzie układ lokalny wciągnął do na różne stanowiska (zapoczątkowany w 1991 i przez 25 lat stwarzany i utrwalany nie przez kogo innego jak przez wojewodę Bernarda Kwiatkowskiego) nie potrafi odkryć , zrozumieć i przezwyciężyć samej przyczyny obecnego stanu rzeczy .
Popatrzmy na listę red. Grzegorza Giedrysa wytypowaną z 2013
http://grzegorzgiedrys.blogspot.com/2013/04/bya-magdalenka-jest-barbarka.html
Dlaczego to nie zadziałało np w Czasie Mieszkańców?
Dlaczego jak ktoś tu trafnie napisał w komentarzach ,,nawet nie wyszli z szatni"?
Pozostawię to jako pytanie retoryczne....
Z innej beczki, polecam:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,145247,18019268,Co_wymysli_chodnik__czyli_polska_atrapa_rozwoju.html
"Niech pan spojrzy na ten wykres, pokazuje wpływ unijnych środków na wzrost naszego PKB. To jest pierwsza perspektywa budżetowa, czyli lata 2004-06. Krzywa idzie w górę, inwestycje podkręcają gospodarkę, ale potem wszystko gwałtownie siada. Bo źródełko na rok wyschło. Sytuacja powtarza się przy budżecie w latach 2007-13. Huśtawka.
Jeśli prawie wszystko pakujemy w infrastrukturę, to potem musimy płacić za jej utrzymanie. Remontować drogi, ogrzewać te nowe budynki. Gdy strumień pieniędzy słabnie - a tak się dzieje między unijnymi budżetami - wpływ inwestycji na nasz PKB jest ujemny. Dopłacamy. Przychodzi nowa transza i znów zaczynamy budować jak szaleni.
Zamiast efektu kuli śniegowej fundujemy sobie efekt kuli u nogi."
(...)
"Trzy lata temu NIK sprawdził, jak są wydawane środki europejskie na innowacje i jak działają parki technologiczne. Raport jest wstrząsający. Dwa parki działają świetnie, a poza tym powstają budynki."
(...)
"Co robić?
- Przestańmy głównie budować! Nakłady można zwiększać w nieskończoność, bo zawsze da się uzasadnić, że czegoś jeszcze brakuje. "Może się kiedyś przyda" - powiedział burmistrz Frampola o obwodnicy, która stoi pusta."
(...)
"Przyjemniej mieć wyremontowany rynek, odmalowany ratusz i prosty chodnik.
- Na to kraj może sobie pozwolić, jak będzie bogaty. Czy infrastruktura tworzy stałe miejsca pracy i dochodu? Sama infrastruktura nie da nam rozwoju."
(...)
" Dwa unijne kraje, którym udało się przeskoczyć z grona najbiedniejszych do najbogatszych, to Irlandia i Finlandia. Kiedy byłem w Irlandii w 1991 roku, na wszystkich knajpach i sklepach były napisy: "Nie przyjmujemy do pracy", po miastach krążyły tabuny zdesperowanych bezrobotnych. Jak pojechałem tam pięć lat później, wszędzie wisiały kartki: "Szukamy pracowników". To była błyskawiczna zmiana. Na samym początku podjęli decyzję, że będą wydawać maksymalnie 30 procent środków unijnych na infrastrukturę. Żadnych odstępstw."
(...)
Oni nie czekali na każdego inwestora, jaki się nawinie. Wytypowali kilkaset nowoczesnych firm, głównie w USA, ale też we Francji, Niemczech, Australii, i oferowali dopłaty do inwestycji, zwolnienia podatkowe, jednak przede wszystkim szkolenie pracowników w konkretnej technologii stosowanej przez firmę. Na każde euro z unijnych programów na szkolenia dokładali z własnego budżetu kilkanaście. Uważali, że to najważniejsza rzecz, aby ludzie umieli."
(...)
"I?
- Skoczyli z przedostatniego miejsca w Unii na drugie, jeśli chodzi o zamożność. Irlandzki PKB wzrósł z około 60 procent unijnej średniej do przeszło 120 procent. W kilkanaście lat. Nam po dekadzie w Unii to się nie udało."
-----------------------------
Dlatego brednie o wisłostradzie na bulwarze czy trzecim moście nadal są popularne. Ludzie lubią, jak się buduje, więc władza konsumuje dochody zamiast inwestować w rozwój.
Proszę sobie przypomnieć co mówił, jak uzasadniał wydatki "inwestycyjne" a infrastrukturę prezydent Michał Zaleski. Pamiętam, że twierdził dokładnie coś innego niż ekspert, z którym Wyborcza przeprowadziła wywiad. Pamiętam też, że Zaleski nie umiał swoich błędnych decyzji o kierunku rozwoju miasta uzasadnić. Przedstawiał papkę o tym, że most, że sala koncertowa i hala sportowa to wydatki rozwojowe! A to nieprawda. Może są bardzo potrzebne, zwłaszcza most, ale dlaczego taki, który pociąga za sobą konieczność budowy Trasy Wschodniej o długości 14 km czy trasy średnicowej o kolejnych kilkunastu kilometrach? Ten człowiek mnóstwo pieniędzy przeznaczonych na rozwój wydał bezmyślnie i bez efektu. A dziś tworzy koalicję z PO, PiS, SLD i PSL.
To jest problem państwa, a nie problem samorządu. Zaleski nie jest problemem lokalnym bo rozwiązanie wymaga działań na szczeblu centralnym. A tymczasem te działania wspierają takich Zaleskich w całej Polsce.
Nie pozwolę, aby dyskusja o drogach zdominowała ten wpis, więc pozwól że ci przypomnę co jest tematem tego wpisu i poproszę abyś zarzucił swoje propozycje w tym momencie.
"Domagamy się odwołania w trybie natychmiastowym skompromitowanych pełnomocników ministra skarbu oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego w radzie nadzorczej TVP"
"Kolejny skandaliczny przykład zawłaszczenia przez polityków telewizji to sposób, w jaki rada nadzorcza TVP przeprowadziła niejawny etap konkursu na prezesa i zarząd TVP, nie dopuszczając do udziału w konkursie kandydatów o wysokich kompetencjach merytorycznych, którzy nie reprezentowali interesów partyjnych"
"Wśród nazwisk (podpisanych pod apelem) znaleźć można m.in. reżyserkę Agnieszkę Holland, reżysera i prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacka Bromskiego, reżysera teatralnego Macieja Englerta, krytyka Macieja Nowaka, wiceprezydent Krakowa Magdalenę Srokę, wydawcę Beatę Stasińską czy profesor Magdalenę Środę"
---------
Kolejny Czarzasty i Kwiatkowski? Ile to już lat od afery Rywina? Platforma daje przykład, oj daje. Obywatelska jest już tylko z nazwy.
No jasne, że nie było!
"Wtedy senator PO Michał Wojtczak miał złożyć Pawłowiczowi propozycję, aby złożył mandat w zamian za pozostawienie go na stanowisku dyrektora CO."
Zaraz, zaraz. Dwaj zgrani działacze Platformy nie namawiali dyrektora szpitala do rezygnacji ze startu w wyborach w zamian za korzystną umowę o pracę? Czy może namawiali, ale nie jest to korupcją polityczną tylko zwyczajnym działaniem osób odpowiedzialnych za nadzór nad służbą zdrowia i działaniem szpitali?
Dobre!
Nie rozumiem. Może mi to ktoś wytłumaczyć?
http://forumprawne.org/prawo-karne/246-korupcja-w-polskim-prawie-karnym.html
"Petru: chcemy być partią sytych" i to jest prawda
http://wiadomosci.wp.pl/kat,115354,title,Petru-chcemy-byc-partia-sytych-pielegniarek-naukowcow-i-malych-przedsiebiorcow,wid,17594185,wiadomosc.html
Poza tym chciałbym usłyszeć jak i czym oni tłumaczą swoje poparcie dla inicjatywy Petru. Myślę, że nie wszyscy, którzy głosowali na nich chcą być wciągnięci w pomysły Ryszarda Petru. O ile sobie przypominam to Wielgusowie raczej popierali Zielonych, a to bardzo daleko od Balcerowicza.
Z Czasem Mieszkańców nie idzie się porozumieć. Nic nie piszą, nic nie mówią, na fejsbuku są po prostu robią copy-past z portali. A przecież to miał być głos mieszkańców, mieliśmy rozmawiać, konsultować... Totalna porażka.
------------------------
A tu ciekawostka o wypowiedziach Petru na temat kursu franka. Polecam w całości, nie będę cytował.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,145319,18037029,Kolysanka_Petru.html
"Rok 2008. Główny ekonomista banku BPH Ryszard Petru mówi w "Polska The Times": - Złoty będzie się wzmacniał. Kredyty we frankach jeszcze długo pozostaną bezpieczne i opłacalne."
Miesiąc później Petru przewalutował swój kredyt (ciekawe czy prowizję zapłacił....Koledzy y BPH zrobili mu pewnie przewalutowanie od ręki). Ale w kolejnych latach dalej bredził o tym, że kurs nie wzrośnie. Teraz mówi o potrzebie przewalutowania.
Widać, jak wiele zależy od tego gdzie dupa leży.
Kwestia jego wypowiedzi w sprawie franków bardzo go politycznie obciąża i dyskredytuje. Ja to rozumiem, że się pracuje dla jakiegoś biznesu czy korporacji i robi to, co trzeba do jakiegoś momentu. Każdy ma gdzie indziej tę granicę. Ale zawsze obowiązuje nas lojalność wobec pracodawcy - kimkolwiek jest, cokolwiek robi. To ważne, pracę można zmienić po prostu.
Ale Petru się pogubił i to bardzo. Był głównym ekonomistą czyli twarzą banku. A bank ten oferował toksyczny produkt klientom by zarabiać kupę siana na spreadzie. Kredyty frankowe to była piramida oparta na spreadzie, która jest tykającą bombą, jednym z elementów ryzyka systemowego zagrażającego stabilności sektora bankowego w Polsce.
Dziś ten bank, BPH, doi klientów hipotecznych na innych usługach bankowych bo nie zarabia na spreadzie. Wszyscy za to płacą.
Petru był twarzą czegoś co okazało się wielką, kosztowną pomyłką. Wielu ludzi przez franki potraciło domy lub dużą część dochodów. Co robi Petru? Petru uśmiechnięty idzie dziś "naprawiać Polskę".
Coś mi tu mocno nie gra.
Zupełnie inaczej widzę rolę kolesia, który sprzedaje kredyty frankowe w punkcie obsługi klienta. On może coś tam wie, ale lepszej pracy nie znajdzie a pensja jest w domu potrzebna. To jest sytuacja w której jest większość z nas. Każdy gdzieś tam pracuje, coś widzi, stoi przed dylematem czy ryzykować zmianę pracy i jak to zrobić by zachować jej wysokość, czy w innej robocie będzie inaczej. Weźmy pracownika urzędu miasta - widzi co wyprawiają tam ludzie Zaleskiego, ale co ma robić? W Toruniu lepszej roboty nie znajdzie.
Takie coś jest mi bliskie. Bycie twarzą banku sprzedającego franki, głównym ekonomistą przedstawianym jako uczeń i wychowanek prof Balcerowicza to zupełnie co innego.
https://www.facebook.com/pawel.gulewski/posts/773315652786637
Dużo o uczciwości. To się niejako wpisuje w decyzję prokuratury o umorzenie sprawy domniemanej korupcji politycznej w kujawsko-pomorskiej Platformie Obywatelskiej.
"uczciwie powiemy wyborcom, co nam się udało".
Wybronić Sławka Nowaka się udało na przykład... To wielki sukces.
NAJKRÓCEJ JAK MOŻNA ODPOWIEM CI TWOIMI WŁASNYMI SŁOWAMI:
"BO TORUŃSKI POKOLENIE ROCZNIKÓW 70 I 80 TO... SIEROTY..."
TAK TO SIEROTY -WYKSZTAŁCIUCHY WYCHOWANE , WYKSZTAŁCONE PO 1989 R I UKSZTAŁTOWANE INTELEKTUALNIE JAKO SIEROTY: "GAZETY WYBORCZEJ , UNII DEMOKRATYCZNEJ I UNII WOLNOŚCI" .. I JAK SIĘ W PRAKTYCE OKAZUJE...NIE ZDOLNE DO CAŁKOWICIE SAMODZIELNEGO MYŚLENIA,DO DOKŁADNEGO SAMODZIELNEGO BADANIA I DOCHODZENIA PRAWDY O RZECZYWISTOŚCI SPOŁECZNO-POLITYCZNEJ, ALE Z GÓRY MAJĄCE JAKIŚ POGLĄD NA KAŻDĄ SPRAWĘ ! TEN MECHANIZM SOCJOLOGICZY TŁUMACZĄCY DLACZEGO TAK JEST , I DLACZEGO NAWET TY HECERZE KASUJESZ NIEKTÓRE CO TRAFNIEJSZE POSTY ( NP MOJE) GDY TE SĄ NIE PO TWOJEJ MYŚLI, DOSKONALE ZBADAŁ I OPISAŁ ERICH FROM W SWOIM GENIALNYM STUDIUM "UCIECZKA OD WOLNOŚCI" O ODDANIU W 1933 W DEMOKRATYCZNYCH WYBORACH PRZEZ SPOŁECZEŃSTWO HITLEROWI PEŁNI WŁADZY...
Tak to prawda Hecerze co napisałeś- SZKODA TYLKO , NADAL ŻE WYBIERASZ "BYCIE SIEROTĄ" , ZAMIAST STAĆ SIĘ WOLNYM I SAMODZIELNIE POSZUKUJĄCYM PRAWDY :
Kukiz - dlaczego nie?
Skąd, do licha, wziął się w tytule znak zapytania?
Jestem sierotą po Unii Demokratycznej, Unii Wolności, po rządzie Buzka i Balcerowicza. Od wczesnej młodości przeżuwam Gazetę Wyborczą, w 2005 i przede wszystkim w 2007 głosowałem na Platformę. Ostatni raz zaufałem Platformie podczas wyborów w 2010 roku. Mam czerep zryty mainstreamową publicystyką, która Kukizowi wyznacza miejsce gdzieś między Tymińskim, Lepperem i Palikotem.
więcej
www.nowomostowa-torun.blogspt.com
"POZNAJCIE PRAWDĘ A PRAWDA WAS WYZWOLI"
więcej:
http://nowomostowa-torun.blogspot.com/search?updated-max=2015-06-03T20:33:00-07:00&max-results=7